A więc ruszam ;) Mam nadzieję że jeszcze kiedyś tutaj zawitasz ;) Więc na początek coś o sobie może napisać ? Proszę. Mam 14 lat, urodzony w 1993 więc rocznikowo 15. Mieszkam w Bieruniu, małej miejscowości liczącej 20.000 mieszkańców, a urodziłem się w Tychach. Na codzień chodzę do:
Mapka Bierunia, po powiększeniu zobaczycie moją drogę do szkoły. Narazie tyle, ale w przyszłości postaram się dodać więcej ciekawych lokalizacji.
Więc chyba tyle o mnie, i przejdźmy do pierwszej notki. Dzisiaj był dzień jak zwykły. Zaczął się o 5:20, dosyć wcześnie jak na mnie, ale umówiłem się z Pawłem by pograć w ET. Z grania nic nie wyszło a ja byłem nie wyspany. Nie szkodzi. Jutro mam na 12 to odeśpię ;) Godzina 6:40, trzeba sie szykować do szkoły. I stoję przed pierwszym dylematem. Jest WF, nie ma stroju. E tam, obskoczym na spodenkach wyciągniętych z pod biórka i koszulce wyjętej prosto z otchłani szafy. Po dotarciu do szkoły i standartowej przepychance z Kovalem i powyzywaniu się (bez tego dzień jest dniem straconym) przebrałem sie, i zatoczyłem pod szafki Kela i Kluchy. Kelo jak to na debila którego mama leczy sie u doktora Oetkera, w dzień bez mundurka ... Przyszedł w mundurku. Kolejny inteligent. Pogadanka była, przyszły dziołchy, przepychanka z glonem i wyzywanko z bakalarzową i można iść na WF. WF z rana jak śmietana. Skłamałbym cytując ten tekst. I zaczyna sie. Nasza hala zajęta, Ivan nakazuje sie przebrać w kiblu... OK. Dotarliśmy na małą salę, rozgrzewka a'la schabowy w mikrofali, i gra w siatke z dziewojami. Przegrani skazani na brzuszki. Yhym. Pierwsza rozgrywka ... Wtopiona. Brzuszki. Booli. Przeżyłem. Gramy dalej. Punkt w punkt ale ... dopóki nie doszedłem do serwów :] 8 punktów z rzędu. Ma się ten talent. Było by więcej gdyby siemek wiedział do czego w siatkówce ręce służą. OK. Do końca lekcji wygrywamy z dziewczynami (ile to było ? 6 meczy? ok. mniejsza o to) Po WF'ie lecimy do multimedialnej. Na dzisiaj były prezentacje .. Ja poszedłem na pierwszy ogień. Hmm. Albo mnie zabije albo sie bedzie śmiała. Odpowiedź B. Cała klasa huczy. Lektor sie pięknie spisuje, 4 slajd. Kultura Czech (o czechach miałem przygotować prezentację). Klasa w śmiech. Czemu? Odpowiedź prosta. Jozin z Bazin. Pardon, jeszcze kilka slajdów, zresztą jak zwykle moja prezentacja była sprawczynią dużego szumu i huku w klasie. Jeszcze kilka slajdów, udało się, wszystko przebiegło bez większych problemów. Ocena nie inna niż Cel. Idziemy dalej. Polski. Ekhm. BZ i ... Kartkówka. A masz Ci pech. Z zadania domowego. Napisana. Dalej. Matematyka. Hm. Dobrze jest, coraz lepsze oceny, ale co najlepsze- ze sprawdzianu STABILNY DOSTATECZNY. Zaskoczenie totalne, ale to dobrze. Może nie będzie tak źle na koniec ? Na matematyce się reflektowałem tnąc na paski 5 milimetrowe zbiory zadać. Fajnie było. Teraz Religia. Całą lekcje czytałem film. Tfu! Czytałem książkę "Oskar i pani Róża". Fajna jest. Polecam. Po religii, nieszczęsne dwie godziny angielskiego. Yhym. Pół pierwszej lekcji przeczytałem. Reszta to była niezła nuda. Kartkówka- 4. Nie jest źle. Najlepsza ocena w naszej grupie. Robilismy dwie godziny durne zadania. Jakoś przeżyte. Reszta dnia bez jakichś super akcji, po szkole normalnie przez błotko do domu, Siemek rowerem był, oj biedny ten jego rower :] Potem się wybrałem na zakupki i hamburgerka z kolą. Wracając spotkałem Pawła który zasuwał na autobus. Potem wróciłem do domu i zabrałem się za pisanie tej notki. Pierwsza to ta najambitniejsza, ale zapewne następne będą krótsze. Pozdrawiam tych wytrwałych ;)
Pozdrawiam, Damian 'kilof'.